Wniebowstąpienie Jezusa zamyka czas Jego obecności w ludzkim ciele na ziemi. Nie śmierć jest odejściem Jezusa z tego świata, ale właśnie wniebowstąpienie. Tak cicho i ubogo jak przyszedł na ten świat, tak też, niemal niepostrzeżenie, z niego odchodzi. Nie dokonał żadnej rewolucji, nie wyzwolił Izraela z niewoli rzymskiej. Rozpoczął jedynie dzieło przemiany i proces wyzwalania człowieka ze zła.
To zadanie mają kontynuować Jego uczniowie. To oni słyszą w chwili rozstania wezwanie do czekającej ich misji: Będziecie moimi świadkami w Jerozolimie i w całej Judei, i w Samarii, i aż po krańce ziemi. Jest to zadanie w równej mierze wielkie, jak i odpowiedzialne: Kto może pojąć, niech pojmuje.
W swoim narodzeniu Chrystus wniósł w ludzki świat Boże życie. O tym co Boże pouczał, a naukę tę potwierdzał znakami i cudami. A czynił to jak Ten, który ma władzę, a nie jak uczeni w Piśmie. Za tę naukę zapłacił życiem. Teraz, w chwili wniebowstąpienia wraca do Ojca, niosąc ze sobą swoich braci, tych którzy w Niego uwierzyli. Ten, kto pełni wolę Bożą, ten Mi jest bratem, siostrą i matką.
Dzisiaj nasze spojrzenie z tej biednej, umęczonej ziemi powinno podążyć za Chrystusem, nie po to jednak, aby o trudach ziemskiej wędrówki zapomnieć, lecz by pełniej uświadomić sobie, że trzeba na niej tak żyć, by kiedyś móc się spotkać z Jezusem w niebie. Przecież nie zostawił nas sierotami. Zostawił nam swego Ducha, który w Kościele przypomina nam i poucza, jak żyć, by spotkać się kiedyś z powracającym Jezusem, który do nieba wstąpił, aby tam przygotować nam miejsce. A w domu Ojca jest mieszkań wiele. Wystarczy dla każdego. Tam nikt nie będzie bezdomny.